wtorek, 9 marca 2010

Masterpiece

Zgodnie z obietnicą, dziś kawałek arcydzieła :-)

To było prawdziwe wyzwanie! Zamówienie oraz wstępny szkic zostały mi przedstawione już wczesną jesienią. Życzeniem K, miałam stworzyć dość swoiste ubranko - pokrowiec na narzędzia do motocykla. O bardzo konkretnych wymaganiach. Na tyle duże, by zmieściły się w nim wszystkie elementy. Jednocześnie na tyle małe, aby całość wpakowała się zgrabnie w niewielką przestrzeń motocykla.

Nie było łatwo. Długo nie mogłam odnaleźć się w roli kreatora akcesorium dla jednośladów. Z braku pomysłów i odpowiedniego tworzywa, całą zimę odkładałam realizację tego wyrafinowanego zadania. Ale, gdy coś drgnęło ospale na froncie przedwiosennym, wena w końcu mnie dopadła :-) Ale po kolei.

Kilka dni temu, w drodze do pracy, z radia zaatakował mnie pierwszy koncert fortepianowy Czajkowskiego. To jeden z tych kawałków tzw. muzyki poważnej, który rozpoznaje się po pierwszych taktach. Charakterystyczne grzmiące akordy. Plus widok zza autobusowego okna. Aż się chce dopisać słowa do tego walenia w klawisze:

Słońce, deszcz, mgła
Słońce, deszcz, grad
Słońce, deszcz, wiatr


Ewidentnie, to jest utwór o walce. O ciężkim boju, w jakim powołują się do życia przebiśniegi, wiosna, dzieła sztuki. Tygiel. Dlaczego mówi się: "W marcu jak w garncu"? Tylko dlatego, że powiedzenie: "W marcu jak w pierwszym koncercie fortepianowym Czajkowskiego" jest ciut za długie ;-)

A o to właśnie chodzi, coś się kotłuje, bulgocze, gotuje. Śnieżyca spada na pierwszą trawę, zima kontratakuje, by za chwilę ustąpić znów promieniom słonecznym. Nowe wyłania się w potwornym zamęcie, wykluwa się z ciemności, wyszarpuje siłą swoje istnienie...

Z takiej czarnej zimowej czeluści, w bólach tworzenia, narodził się w końcu projekt dla mojego Mistrza :-) Za bazę posłużył fragment czarnego sztruksu, z zasobów Mamy K. Wszystkie chromowane elementy zostały karnie poustawiane w swoich celach i przypięte szpilkową strażą. Aby zapobiec ucieczce niesfornych lokatorów, brzegi kwatery wzmocniono szeregiem plastikowych wieżyczek - połową zamka błyskawicznego. Najbardziej newralgicznej krawędzi pilnuje dodatkowo obszycie ze skóry oraz czarny rzep. Całość została przestrzelona w każdym możliwym kierunku długimi seriami automatycznych szwów. Mam nadzieję, że to pacyfistyczne więzienie dla kluczy szybko się nie rozleci.


Teraz pozostaje tylko czekać na ostateczne zwycięstwo wiosny, na triumf światła, defiladę krokusów i owację zachwyconej przyrody. Motór już niecierpliwie przebiera kołami w garażu i śni o ciepłych objęciach szosy. Może wystarczy jeszcze tylko jeden zryw, jeszcze jedna zmiana linii frontu! Wyrwijmy się wreszcie z ciemnego worka podłej zimy!!!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz