niedziela, 29 sierpnia 2010

Tribute to MJ

Nie da się innym tytułem. Po pierwsze dlatego, że Amerykanin. Po drugie, polskie wersje brzmią zbyt pompatycznie. Ku chwale? Cześć pamięci? W hołdzie? Każda brzmi jak wezwanie na apel poległych.
A skoro Jezus żyje, i Elvis, to on też...

Późny wieczór, rok 1983. W telewizji “Jarmark”. Na ekranie redaktorskie świnki trzy - Pijanowski-Zientarski-Szewczyk - a przed nimi nasza trójka: T, mój jedenastoletni brat i ja, lat dziewięć. Krzysztof Szewczyk zapowiada niesłychaną atrakcję, jakiś Majkeldżekson, film czy piosenka, trudno powiedzieć. Taśma wideo zdobyta cudem, gdzieś tam, w świecie.

Noc. Para nastolatków w samochodzie. Silnik gaśnie, wysiadają, on ją chce na dziewczynę, ona w euforii. Ja też. Nagle w tę idyllę pakuje się księżyc w pełni. On zakrywa dłońmi twarz. Potem patrzy na nią przeraźliwie zielonymi, potwornymi oczami i krzyczy “uciekaj!”. To uciekłam. Schowałam się pod zamkniętymi powiekami. Z przerażenia zaczęłam pochlipywać. Na nic zdały się zapewnienia T i brata, że to tylko film, że nie trzeba płakać. To był prawdziwy wilkołak.

Potem syndrom sztokholmski... Wielki czarny winyl z napisem “Thriller”. Wygrzebana na targu kaseta z “Off the wall”, jakieś pirackie zestawienia Jackson 5, kasety wideo z niemieckim lektorem. Zachłyśnięta pierwszą wielką namiętnością, szybko zyskałam pewność, że zostanę żoną Michaela Jacksona. Żadnych uprzedzeń rasowych, a przecież wtedy był jeszcze Murzynem :-)

Jak trochę podrosłam, zrozumiałam, że z ożenku nici ;-(
Ale uwielbienie nie zmalało. Uprosiłam panią krawcową - mamę mojej przyjaciółki - aby uszyła mi kurtkę, odrysowaną z “Beat it”. Czerwony materiał, ze skórzanym połyskiem, zdobyła T, jakimś dzikim trafem. Góra zamków błyskawicznych. Pani Aniela wszywała je pieczołowicie, wstawiając do każdej taśmy pliskę z materiału, maskującą ząbki. Zdumiona zamkową ilością i bezcelowością. A potem ja, równie starannie, ręcznie, podszywałam te pliski pod spód, aby zamki były na wierzchu.

Wyjątkowo prezentuję tu rzecz uszytą przez kogoś innego, ale są w niej emocje tak wielkie, jakbym ją sama stworzyła. Troskliwie przechowywane w mojej własnej, wirtualnej izbie pamięci. Od melomana do megalomana jest całkiem blisko ;-)

Kurtka ma już ponad dwadzieścia lat. To mój najstarszy ciuch. Mam nadzieję, że będzie ze mną zawsze. Zakładam ją, czasem, od wielkiego dzwonu. W kieszeni znalazłam bilet na SRU`95 (juwenalia katowickie sprzed 15 lat, Spodek, płyta stojące, 5 zł) i na “This is it”, zeszłoroczne zaduszki (Multikino, sala nr 6, rząd G miejsce 16, 10 zł).
A czasami, ot tak, zabieram ją na przejażdżkę po mieście.

W niej zawsze są Jego urodziny, tak jak dziś.

Nie ma śmierci MJ. Jest tak odległy, tak kuriozalnie inny od całej naszej rzeczywistości, że równie dobrze mógłby być Marsjaninem. Czy żyje fizycznie, czy nie, pozostaje problemem nieistotnym. Na pierwszym miejscu są jego genialne piosenki z czasów, kiedy przecierał szlaki wszystkim obecnym Gwiazdom.

I uczucia, radość ze słuchania muzyki z adapteru, magnetofonu, kompaktu, telefonu. Happy Birthday to You, Michael.

wtorek, 24 sierpnia 2010

Morskie opowieści

Kiedy rum zaszumi w głowie,
Cały świat nabiera treści,
Wtedy chętniej słucha człowiek
Morskich opowieści.

Kto chce, ten niechaj posłucha,
A kto nie chce, niech nie słucha,
Bo jak balsam są dla ucha
Morskie opowieści.

Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

Korci mnie, jak przedszkolaka,
Aby cały wpis zrymować,
Sklecić szantę o mych gatkach,
I kombinezonach.

Oto nowe Wdzianko W Paski,
Ma wdzięk bardzo skandynawski,
Cały Bałtyk objechało,
I jeszcze mu mało.

Kiecka Grecka niezła latem,
Z wykręconym węzłem z przodu,
Dobra do zwiedzania Aten,
Troszkę jest w niej chłodu.

Na Eginie Zestaw Chiński
Chciał pojeździć na skuterze
Lecz zapomniał prawa jazdy,
Jeździł na rowerze.

W Pireusie prom na Rodos,
Już opuszczał portu pale,
Dogoniła go załoga,
i Sukienka W Fale.

Biały Kaptur służy głowie,
Gdy upalnie na Cykladach,
Tuba W Kwiatki w Kryspinowie,
Nieźle się układa.

Kombinezon, strój bogini,
Ciągle czeka na swą szansę,
Marzy o wyspach Bikini,
... liczy na Lufthansę???

Hej, ha! Kolejkę nalej!
Hej, ha! Kielichy wznieśmy!
To zrobi doskonale
Morskim opowieściom.

środa, 18 sierpnia 2010

Brygada Białych Koszul

Czy jest coś lepszego na letnie dni, niż biała koszula?

Pomysł na tegoroczną wersję wiejskiej koszuli zawdzięczamy B, która pragnęła osłonić się przed chorwackim słońcem.
Rozwiązanie dekoltu pojawiło się zeszłego lata, na koszuli J, która w założeniu miała być ciążowa. Oczywiście wtedy nie pasowała, a w tym roku - ku zdumieniu wszystkich a zwłaszcza J - okazała się dobra!!! Świat się kończy ;-)

Marzyło mi się zdjęcie, na którym cała Wiejska Brygada w SAMYCH koszulach pozuje na tle morza. Tylko biel i błękit. Może kiedyś...
Tymczasem poprosiłam o własne zaprezentowanie koszul, bez żadnych wskazówek. Freestyle.

Efekt? Samo życie, w różnorodnych i zmiennych odsłonach. Prawdziwe karpediem.
Radzę zajrzeć ponownie, bo zdjęcia, jak ich bohaterki, mogą być zmienne :-)






wtorek, 10 sierpnia 2010

Galeria_BB czyli Bojownik z Bujakowa

No, chyba nawet B nie spodziewała się takiej analogii :-)
Łagodna, pogodna, dziewczęca B bojownikiem? Ale spróbujmy, może da się wyprowadzić to karkołomne porównanie.

Ku mojej wielkiej radości, specjalnie dla bloga, z odmętów szafy i pamięci, B wygrzebała ów strój oryginalny. Lata minęły od uszycia a on wciąż na chodzie.
Potocznie zwany przez właścicielkę pieluchomajtkami. Bawełniane, kombinezonowate wdzianko, ze skomplikowanym takielunkiem. Wiąże się toto troczkami na ramionach a potem plącze najpierw z przodu a potem z tyłu, kolejnymi sznurkami. Jakby powiedziała J - Można by tym pożeglować ;-)
Wzór bezczelnie odpatrzony z gotowej odzieży, odrysowany na podłodze. B wyposażyła go, od siebie, w koronkowy szydełkowy napierśnik, co dodało mu kobiecości.

Do tej pory uważałam, że pieluchomajtki są wyłącznie letnim, luzackim wariantem stroju typu casual. Plażowo-weekendowym. Ale niespodziewana sesja zdjęciowa skłoniła mnie do innego spojrzenia na swoje "dzieło".
Za tło posłużył nam mostek w przepięknym, nieszablonowym ogrodzie przyjaciół - Agnieszki i Irka z Bujakowa. Bliskie ogrodowe sąsiedztwo z tradycjami, zobowiązuje całą okolicę do wyjątkowych starań. Ale nawet właściciele tego barwnego kawałka ziemi i wody (kolorowych rybek w stawie) chyba nie spodziewali się, jaki potencjał drzemie w ich posiadłości.

Jak tylko B pojawiła się na mostku w swoich wyrafinowanych pieluchomajtkach, otoczenie zmieniło oblicze. Ogród zaczął przypominać japońskie drzeworyty. Jeden z tekstów dotyczących urządzania ogrodów japońskich (XI w.) mówi: ucz się od natury, lecz jej nie kopiuj. Trudne wyzwanie. Ale udało się. Plener zaakceptował swój nowy wizerunek i z wdziękiem przyjął pozę.

Dorzućmy świergot ptasząt, szum strumyka oraz zapach azalii, peoni albo wiśni. Ale i nie zapominajmy, że pod harmonijnym wizerunkiem kryje się zdecydowanie i bezwzględność przyrody. Oraz charakterek B. To nie wróżka z disnejowskiego lasu. B, w szerokich, powiewających nogawkach, zawiązana z każdej strony, w płaskich klapkach (pożyczonych od ogrodowej właścicielki), zajaśniała na tle ogrodu jak rasowy samuraj, jak rodzony kumpel Andżin-Sana :-)

Że bez miecza? I co z tego? B nie używa metalu jako oręża. Jej bronią jest uśmiech, za którym kryje się stalowa wola, poczucie obowiązku wobec pracodawcy, niezłomny kodeks honorowy i uczciwość. Taką kataną B radzi sobie lepiej, niż inni krzykiem i gniewem. Współczesny samuraj nie musi latać z obnażonym ostrzem po ulicach, to nie film. Od czasów Gandhiego i hippisów świat wie, ile można zdziałać łagodnością, optymizmem, wiarą w ludzi.

Zresztą, japońskie drzeworyty pokazują, że w Kraju Kwitnącej Wiśni te cechy od zawsze były w cenie. Dlatego naszego współczesnego, Beatkowego Bojownika otaczają postaci pełne subtelnej delikatności i swobodnej elegancji. Miłośnicy literatury, spokoju i przyrody... Tacy kulturalni samurajowie i ekologiczne gejsze. Bojownicy w słusznej sprawie. Dziś segregowaliby śmieci i spędzali niedziele na rowerowych przejażdżkach po lesie. I trzymaliby się z daleka od chamstwa, głupoty i/lub polskiej polityki.

No, wypisz, wymaluj, B ;-)