sobota, 13 marca 2010

Galeria_B Inżynierka

To jedna z pierwszych (o ile nie pierwsza) kreacja dla B. Wykrój został wypatrzony w Piśmie (6/2003, Wkr. 125). Co ciekawe, do dziś - między kartkami - zachował się jego papierowy model.

B była wtedy u progu kariery - młodziutka pani inżynier, po studiach na politechnice. Specyfika pracy nie pozwalała jej na rozbuchane falbankami krynoliny, które mogłyby wzbudzić wesołość wśród kadry doświadczonych w fachu facetów. Zresztą B nigdy nie celowała w jakieś wyjątkowo romantyczne i poetyckie kiecki, stawiając na wygodę i schludność, przy 100 procentach kobiecości.

Ten wykrój spełniał wszystkie warunki. Prosty model, zapinany z przodu na zamek, ukryty w listwie. Długość optymalna, bez szaleństw, ale przed kolana :-) Wybrałyśmy jasną tkaninę o splocie przypominającym dżins, elastyczną. Jedyną ozdobą kreacji są nakładane kieszonki z zakładkami, w których B mogłaby spokojnie pomieścić zestaw rapidografów, ołówków lub pędzli - gdyby była architektem. Albo komplet wierteł, kleszczy i elewatorów, gdyby wybrała zawód dentystki ;-)

B jest inżynierem ochrony środowiska. W zmarszczonych kieszonkach jej sukienki mogłyby zatem znaleźć się: metrówka, sierpak, wkrętak i może klucze imbusowe albo oczkowe, cęgi, przecinaki i końcówki do grzechotek. Oczywiście B nie musi nosić tych wszystkich rzeczy i jej kieszonki pozostają tylko wyrafinowaną ozdobą.


Tu rozpościera się teren, na którym moja grafomańska natura jest bezsilna. Świat techniczny, ściśle wytyczony, nazwany i wymagający precyzji. Męski. Inżynierka łatwiej kojarzy się z nazwą przedmiotu, niż z żeńską formą słowa inżynier. Na szczęście, takie korelacje odchodzą w przeszłość. Dzięki paniom inżynierkom, takim jak B. Uroczym i seksownym fachowcom. Z wyczuciem stylu i konkretną wiedzą. Kierowniczkom, które nawet nagany potrafią udzielić z wdziękiem, choć stanowczo. Zresztą, oddajmy głos B, a żadne malownicze opisy i wychuchane komplementy nie będą potrzebne:

Jak chodzisz po mieście, to w chodnikach są takie żeliwne okrągłe "pokrywki" - to są skrzynki na zasuwy wodne. Taką skrzynkę podważa się nożem sierpakiem i tam wygląda z niej "kopsztyk" czyli takie przedłużenie zasuwy. Na ten kopsztyk nakłada się "klucz do wody" czyli metrowy pręt zakończony kwadratowym gniazdem na dole i poprzeczką na górze i kręci się - koleś ma wodę albo nie ma :-)
(...)
Szela to opaska naprawcza na rurę, w której zrobiła się dziura. Jest jeszcze sztynder - to taki metalowy słupek, który się zakłada na trawnikach i tam się umieszcza tabliczki z odległościami od zasuw. Na początku byłam załamana, ciągle mi się myliły szele ze sztynderami :-)
(...)
Kiedyś podszedł do mnie koparkowy i powiedział, że chce szeklę do łyżki w koparce i zaczął mi tłumaczyć o co mu chodzi - a ja na to, że wiem doskonale co to jest szekla. Ale z żagli oczywiście a nie z koparki. Ale ta szekla to taka sama jak na żaglach tylko z 10 razy większa :-)

Dziękuję B za udzielenie wywiadu i K za kolejną zabawną produkcję foto.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz