- no B&B, czyli butów i bielizny nie szyję. Zastanawiam się tylko, czy to ograniczenie wypływa z prawdziwie wewnętrznych przekonań, czy raczej ze stricte praktycznych pobudek... Ale dobrze brzmi. W moim spisie strojów zakazanych figurują też - oficjalnie - wełniany płaszcz męski z ocieplaną podszewką, suknia ślubna, wielki teletubiś i garnitur damski. Bo trudne i pracochłonne, a ja lubię szybkie projekty, które pozwalają się stworzyć w ciągu kilku godzin a nie dni.
Wszystkie wymienione kreacje uszyłam, niektóre po wielokroć. Ważne były osoby, dla których powstawały.
No cóż, niezłomne zasady są także po to, by je łamać. - Kolor. Jemu podporządkowany jest każdy projekt, przeznaczony dla mnie.
Obowiązuje całkowicie absurdalna i wyjątkowo ograniczająca paleta barw, podzielona na pory roku. Przestrzeganie jej stało się czymś w rodzaju nowej religii, wg ewangelii Pani Aury:
Wiosna to pora świeżej zieleni, różu i szarości. Króluje romantyzm, kwiaty i falbanki.
Lato należy do firmamentu. Wszystkie odmiany niebieskiego i bieli. Sport, ruch, swoboda. Fasony luźne i proste.
Jesień określają oczywiście brązy, w pomieszaniu z fioletem w każdym odcieniu. Dużo wełny, dzianiny, otulająco-ocieplających sukienek i długich płaszczoswetrów - trochę boho, trochę angielskiej wsi.
Zima. Tak piękna czystość barw panuje w przyrodzie. Tylko biel, czerń i odrobina kobaltowego błękitu w cieniach na śniegu, czy rękawiczkach. Obowiązuje styl ziomalski, mimowolny, snowboardowy. Sztuczne futro. Oraz proste, minimalistycznie skrojone sukienki w czerni i bieli.
zasady
no women, no kids. Jak Leon Zawodowiec posiadam swoje niezłomne zasady, których przestrzeganie uchroniło mój krawiecki życiorys przed niejedną wpadką:
Subskrybuj:
Posty (Atom)