niedziela, 24 października 2010

Jesienny Pan

Choć nie wiem, kto to jest,
I nie wiem, skąd go znam,
Czasem spotyka mnie
Jesienny śmieszny pan.

Parasol wielki ma
I zmartwień trochę też.
Przez pusty idzie park
W czerwony liści deszcz.

No dobrze, ale co dalej? Przecież Pan Jesienny nie pomyka tym parkiem w samym tylko parasolu? Musi mieć jakiś strój, trzeba go w coś ubrać. Może w koszulę w kratkę i sztruksowe wdzianko z wełnianymi rękawami? Albo lepiej w pasiastą bluzę na zamek i skórzaną kurtkę?

Jesienny lubi oryginalność, więc chyba ceni sobie tę manufakturę, która od kilku dobrych lat zadomowiła się w jego szafie. Bo chyba nie muszę dodawać, że wszystko, co przymierza Jesienny, sama mu uszyłam. Prawie wszystko, zgodnie z zasadami.

Jak przystało na rasową, ubierankową postać, Jesienny zachował pełen profesjonalizm: idealnie identyczną, nonszalancką postawę i minę zawodowego modela. No, może na koniec trochę się wymknął spod kontroli :-)



I proszę nie klikać uporczywie! Nic więcej nie da się z niego ściągnąć ;-)))

Musiałabym oznaczyć bloga jako "tylko dla dorosłych". I to też, zapewne, by nie pomogło, bo wśród metrykowych dorosłych pałęta się mnóstwo dzieciarni, skłonnej do niegrzecznej zabawy ze śmiesznym Jesiennym. Dlatego moja ubieranka nie daje szans na interakcję ;-P

Tutaj można sobie ubrać własnego Jesiennego Pana, w dowolnej wersji.

A wtedy spotkam go
I pójdę z nim przez park,
On będzie blisko tak
Mych rąk, mych warg.

Gdy świat pożółknie znów
I biała wzejdzie mgła,
Będziemy razem szli:
Jesienny pan i ja.

p.s.
K, do tej pory byłeś blogowym współtwórcą
, a teraz awansowałeś na Kreatora!
W tej zabawie moja rola ograniczyła się do pomysłu i poprawiania kołnierzyka.
Wielkie dzięki :-*

Swoją drogą, jestem odrobinę zaskoczona tym, że K nie zdecydował się na zmianę spodni :-)
Jak każdy szanujący się mężczyzna, (począwszy od mojego Ojca a skończywszy na Cher) K uważa, że ma bardzo zgrabne nogi ;-)

wtorek, 19 października 2010

Zagadkowa Kratka

T kupiła kawałek wełny w kratkę. Ot... tak, bez wielkich planów. Był, to kupiła. Cała T. Na mnie spadła odpowiedzialność za wykoncypowanie stroju. Może kolejny żakiecik-nieśmiertelnik? O nie! Ile ich tam się w szafie chowa? Bez kozery powiem - pincet. To może - innowacyjnie - sukienka. Eee, odpada. Za tydzień T zażąda przecięcia sukienki w połowie, bo tak wygodniej. Nie, tu trzeba obmyślić zbrodnię doskonałą. Uszyć jej coś nieoczekiwanego, coś kompletnie zaskakującego, zagadkowego... Tylko co?

Kratka jest w granatowo-zielono-czarnej tonacji z czerwonymi akcentami. Patrzy z wyższością. Wypisz, wymaluj, królowa angielska. Może to jest trop, który doprowadzi do rozwiązania zagadki kratki. Ekstrawagancko. Honi soit qui mal y pense. To musi być coś z lekka cudacznego, co z dumą założyłby Sherlock Holmes, Mary Poppins i John Cleese. Na niepogody i dla wygody. No i w miarę uniwersalne, bo przymiarki nie wchodzą w grę. Trwa śledztwo w sprawie kratki po brytyjsku. Znaki szczególne poszukiwanej - dandysowata, dowcipna i dziwaczna.

“Nasz strój zmienia nasze spojrzenie na świat, a także spojrzenie innych na nas”. Tako rzecze Virginia Woolf. Od tygodnia prowadzimy z B (moją guru do spraw mody) skajpowo-telefoniczną dysputę na ten temat. Gdzie jest granica między wyrafinowaniem a śmiesznością? Co sprawia, że oryginalny ciuch zostaje uznany w oczach świata za zarąbisty, trendy, jazzy i w ogóle mega wow? A równie dobrze, mógłby robić za nowe szaty cesarza, obiekt kpin i drwin...

Odpowiedź podsunęła B, przymierzając figlarny, filcowy kapelutek z wełnianym kwiatkiem z boku. Na niejednej głowie wyglądałby dziwnie. Jak przebranie karnawałowe. B wygląda w nim ekscentrycznie uroczo, jakby przeniesiona z lat dwudziestych XX wieku. Dlaczego? Może z powodu wielkiego uśmiechu, może na skutek błysku w oczach. Czegoś, czego nie da się ująć w słowach. Trzeba to wytropić w lustrze :-)

Mam dla Ciebie, T, niespodziankowy strój. Przymierzyłam na chwilkę, aby Ci zaprezentować jego walory. Oto brytyjska do bólu PELERYNA.
Twoje poczucie humoru sprawi, że będziesz ją nosić z wdziękiem, a kobiety będą się za Tobą oglądać z podziwem. Nadaje się i na spacer po Baker Street, i na wywiad z wampirem, i herbatkę u królowej. Oraz do pracy w Ministerstwie Głupich Kroków. Jutro peleryna powinna pojawić się na Twoim pracowniczym biurku, jako koronny dowód kolejnej zbrodni na krawiectwie. Przyjemnego noszenia, T.


p.s.
Wpis dedykuję, z radością, Gołej Babie, za jej dziecięcy entuzjazm dla mojej tfu...rczości. Jako świeżo upieczony detektyw domniemywam, że chodzi jej o część literacką, ponieważ nigdy jej nic nie uszyłam. To zresztą byłoby zupełnie niepotrzebne, bo Goła Baba - jak sama nazwa wskazuje - świetnie obywa się bez ciuchów. Całus.

poniedziałek, 11 października 2010

piątek, 1 października 2010

Świnki trzy

Były sobie świnki trzy... sport, muzyka oraz gry, oraz gry to my!

Dla tych przed trzydziestką coś z archiwum:



Tę piosenkę śpiewają a capella polary, które uszyłam dla K. Jeden gwiżdże, drugi nuci a trzeci pomrukuje basowo. Raźno się żyje w takiej gromadce, chętnej zawsze do harcerskiego wypadu na żagle, na motor, na spływ czy do knajpy.

Dlaczego aż trzy?
Pierwszy z wielkiej miłości, drugi przy okazji a trzeci mocno naciągany...

K zamówił polar dopasowany do figury, ponieważ sklepowe wyroby przypominają na nim wór po ziemniakach. Pierwszy egzemplarz z małą stójką, zapinany na zamek rozdzielczy, okazał się dziełem udanym. Z rozpędu i nadmiaru polarowej tkaniny, uszyłam mu zaraz drugi okaz. Bardziej wypasiony, w formie bluzy, wyposażonej w raglanowe rękawy i golf z asymetrycznym suwakiem. Jakiś czas później dowiedziałam się, że pierwszy, mocno zryty polarowy zwierz już dogorywa i cierpi na zamkowe dolegliwości. Niewiele myśląc zakupiłam kolejne polarne metry i skroiłam trzecią sztukę, urozmaiconą większą stójką i wykończeniami własnego pomysłu.

Zbyt późno skonstatowałam, że szelma K trochę nagiął rzeczywistość. Pierwszemu okazowi właściwie nic nie dolegało. Mała akcja igłą przywróciła mu zdrowie. K po prostu lubi mieć więcej.

I biegają świnki trzy, od Bałtyku po Tatry. Niech się bawią, brudzą, szmacą, tarzają i świnią. Póki ich frontowe życie K nie zmęczy.