Dawno, dawno temu była sobie czerwona sukienka. Nazwano ją
Lady in Red i była pierwszą bohaterką tego bloga. Prawdziwą królewną. Świat ujrzał ją tylko raz, na rodzinno-karnawałowo-walentynkowym balu. Przetańczyła całą noc i powędrowała na dno szafy. Wszystko przez okrutne
Zasady, które rządzą moim światem bez cienia litości. Dla czerwieni nie ma miejsca w żadnej z pór roku. Lady in Red próbowała przeciwstawić się groźnej hemofobii, lecz jej wczesna, pionierska misja była skazana na niepowodzenie :-(
Na szczęście jej historia kończy się happy-endem, jak na prawdziwą bajkę przystało. J przygarnęła ją życzliwie, zgodnie ze swym przewrotnym założeniem, że ubrania uszyte specjalnie dla niej są porażką, ale te, które otrzymuje “w spadku”, są skrojone idealnie. Lady in Red znalazła nowy dom i nowe ciało.
A w moich zasobach nadal pozostał szmat czerwonej bawełny i przeleżał prawie rok, oczekując swojego przeznaczenia. Pomysłów było sporo. Miała być bluza dla K, pod kolor oprawek okularów. B miała otrzymać czerwoną niespodziankę. Potem obiecałam J krwistą wersję letniego
“pipołka”. Pewnej nudnej, listopadowej soboty, wystawiłam ich wszystkich do wiatru i skroiłam z czerwieni nową sukienkę. Dla siebie. Kieckę do walki z wiatrakami chromofobii.

Jest trochę zagubiona, jeszcze nie wie, czy przypadł jej w udziale los zimowy czy letni. Nieświadomie wykorzystuje zamęt, jaki zapanował w żelaznych zasadach. W kalendarzu jesień więc powinien obowiązywać look brązowo-fioletowy w stylu boho/angielska wieś. Jednak to, co za oknem, sprawiło, że w szafie zainstalowały się już ziomalskie komplety czarno-białe. Nowa sukienka doskonale wyczuła moment. Szóstego grudnia, odważnie nawiązując do symboliki przerośniętego krasnala, od którego zwykliśmy wyczekiwać prezentów, postanowiła ujawnić się światu w roli Mikołajki:

Skoro jest Mikołaj biskupi, Mikołaj w krasnej szlafmycy z pomponem a nawet
Zielony Mikołaj, oraz całe stada Mikołajek,
roznegliżowanych jak Słoneczny Patrol, znajdzie się też miejsce dla Mikołajkowej Spedytorki. Mocno zmartwionej ilością prezentów, które trzeba posortować i dostarczyć w terminie. Które przesyłki są od prawdziwego Mikołaja? Na rampie pełno śniegu, sanki znowu spóźnione a renifery zalatują grzańcem galicyjskim tudzież Łącką. Klienci mało grzeczni, jakby nie zauważyli zimowej aury. Chyba nie wszyscy zasłużyli na podarek. Logistyczna centrala pęka w szwach a Mikołajkowa Spedytorka smuci się, bo w wielkiej zaspie prezentów nie ma jej imienia :-(
Tymczasem prawdziwy Mikołaj nie śpi jak niedźwiedź pod śniegiem, tylko szusuje po białych stokach z duchem czasu! W chwili, gdy Mikołajka ubolewa, nad swym zapomnianym losem, dociera do niej mail o treści “Otrzymałaś prezent z Księgarni eClicto”. Podpisane - Mikołaj. On nie traci czasu na przepychanie się przewodem wentylacyjnym, skoro współczesność oferuje mu światłowody. Nie zdaje się na wątpliwą terminowość firm spedycyjnych, jeśli może dostarczyć prezent jednym błyskawicznym kliknięciem. Niech żyje nowoczesność! Niech żyje Święty Mikołaj! Niech żyje czerwień!