Odpowiedź niby jasna - narodziny dziecka w stajence.
I może coś więcej? Kolejny początek wszystkiego. Narodziny nadziei, inspiracji, pragnienia, idei...
Ludzie zwykle sądzą, że stworzenie potomka to najwyższy akt kreacji. A przecież z prawdziwą twórczością, tą z krainy duszy, prokreacja nie ma nic wspólnego! Jak akt czysto biologiczny można porównać do emanacji umysłu?
Tak sobie myślę, że każde działanie, wypływające z pozytywnej, wewnętrznej inspiracji, jest cennym stworzeniem. Przejawem ludzkiej duszy. Gdy tworzę, czuję, że istnieję naprawdę.
I nieważne, czy moje dzieła przetrwają sekundy czy lata. Nie ma znaczenia ich wartość określana w euro lub w złocie. Zaistniały przez ułamek wszechczasu. I to jest ich święto.
Tegoroczna choinka narodziła się w głowie K i powstała w jego sprawnych dłoniach. Prawdziwe arcydzieło modern art, z siatki na króliki i świetlnego węża. W roli dzwonków, szykowna, wieczorowa spódnica T, uszyta z myślą o sylwestrowo-karnawałowych parkietach.

