wtorek, 30 listopada 2010

Terapia Zajęciowa

W naszym domu rozpanoszyła się jesienna glajda. Drętwa, ospała i bezmyślna. Sprzyja jej ciemność. Telewizor. Wieczory opanowała nuda i marazm. Na schodach czaiła się depresja, wyciągając na oślep zimne macki. Jak tonący, próbując ratować resztki energii życiowej, co się jeszcze tliła, chwyciliśmy, to, co było pod ręką. Żeby nie zwariować. Nie skończyć, lepiąc plastelinowe figurki na warsztatach terapii zajęciowej w przytułku dla pomyleńców.

Terapia zajęciowa jest rodzajem psychoterapii, która ma za zadanie uaktywnić pacjenta poprzez wykonywanie określonych czynności mających również charakter usprawniania psychicznego, fizycznego. Formy terapii zajęciowej:

* ergoterapia, właściwa "terapia zajęciowa" - stanowi oddzielną formą rehabilitacji. W ramach jej prowadzi się wiele różnych zajęć m.in.: rzeźbiarstwo, tkactwo, krawiectwo, wikliniarstwo oraz wszelkiego rodzaju prace ręczne.

* arteterapia (ang. art therapy) - terapia wykorzystująca szeroko pojętą sztukę.

Na terapeutycznej fali, K zmontował obudowę
Domowego Urządzenia Multimedialnego oraz kasztanowo-żołędziową parę z kotem. T wypełniła artystyczną treścią trzy gablotki ścienne i koszyk jesienny a J zamalowała marginesy swoich Bardzo Ważnych Papierów abstrakcyjnym malarstwem długopisowym. Tworzymy. Jako jedyne istoty naszego globu, potrafimy powołać do istnienia nowe formy, nowe treści. Zadziwiające.

Ubrałam jednego z kasztanowych ludzików w komplet jesienny, uszyty w zeszłym roku dla T. Kurteczka plus portki do kolan. T dodaje do zestawu obowiązkowe oficerki. Kasztanowy stworek nie ma jednak kompleksu chudych łydek. Czy to oznacza, że nasze wytwory są odrobinę od nas lepsze? Pocieszające, wobec jałowej, gnuśnej, listopadowej wegetacji ;-)

Pisanie przychodzi z trudem, ale trzeba klepać w klawiaturę, żeby nie zniknąć całkiem. Maszyna nie obrasta pajęczyną, tylko z uwagi na poważne zlecenie z dziedziny dekoracji wnętrz i ochrony dzieci narodzonych. O tym następnym razem. Kiedy w końcu spadnie ostatni liść i moje obecne motto życiowe straci na aktualności (chyba widziałam ten motyw w malarstwie J).

p.s.
Wpis jest zaległy, niczym góra zgniłych liści.
Dojrzewał w trudzie i niemocy. Jak przetrzymane na zimnie beaujolais.
Za oknem na szczęście już biało.
Świat w końcu zmienił oblicze i zdecydował się na mroźny uśmiech.
W ramach chromoterapii, blog też niebawem przeistoczy się w wersję zimową.