środa, 12 stycznia 2011

Do tańca i do różańca

Trwa konkurs na Bloga Roku. Co robię w tej zabawie? Ano... bawię się :-)
I rozmyślam... Oczywiście :-P

Nie mam uniwersalnego wytrychu do otwierania ludzkich dusz. Znam się ledwo na własnej. Produkuję tu potwornie subiektywny zestaw skojarzeń i złotych myśli, wspartych fachową ręką K. Czy to się może komuś podobać? Nie myślałam o tym. A teraz przyszło mi - na własne życzenie - spędzać długie chwile na rozważaniu, jakim zainteresowaniem może cieszyć się ta pisanina. Powiedz, B, czy piszę dla duszy?
Od wczoraj spotkałam się z kilkoma dowodami sympatii (SMS o treści H00715 na nr 7122, 1,23 zł, na cel dobroczynny).
Wniebowziętam.

Na szczęście, nie ma czasu na jałowe debaty. Są inne sprawy do załatwienia. Z pewnością bardziej uniwersalne. Chodzi o małą czarną. Kieckę, co w każdej szafie wisieć powinna, a w każdym umyśle męskim budzić zwierza. Samograj świata mody, do którego można wrzucać każdą treść i każdą formę. Cudowną zaletą małej czarnej jest to, że zmienia się jak kameleon. Jedna sukienczyna potrafi przeobrazić się w kreację seksowną, skromną, odważną, porządną, subtelną, wyrafinowaną... każdą. Za pomocą odpowiedniej stylizacji, oczywiście. Co widać na załączonym obrazku:



Pokusiłam się o uszycie małej czarnej, z zasobów tkaninowych Mamy K (z resztki materiału uszyłam onegdaj Masterpiece). Czarny, gruby sztruks. Szczytem mego wyrafinowania było skrojenie jej tak, aby sztruksowe prążki wędrowały w różnych kierunkach, jak w bandażówce. Na tym zakończyłam działalność kreacyjną. W dziedzinie stylizacji jestem noga. Z czym to się je?
Moja mała czarna czekała na jakieś objawienie, na treść. Jak tabula rasa, tylko czarna. Jak domowa wersja Kosmicznego Dziecka z Odyseji 2001 ;-)

I co? Wysublimowana wyobraźnia podsunęła mi kombinację małej czarnej z szarymi rajtkami i czarnymi szpilkami. Doprawdy... kunsztownie.

Uderzyłam więc po pomoc na samą górę. Do guru polskich szafiarek - niekoronowanej głowy królestwa internetowej stylizacji - Sztywniary. Jak ona pokazałaby światu taką kieckę? W odpowiedzi dostałam gratis modowego gotowca. Dziękuję :-)
Stylizacja Sztywniary jest niezwykle prosta i oryginalna - kolorowa wielka chusta (może ludowa?) i karmelowe kozaki na grubym, klockowym obcasie. Zestaw casual, zdaje się.

Czy mogę liczyć na inne pomysły?

4 komentarze:

  1. Chętnie bym coś podpowiedział.
    Ale jako przedstawiciel gatunku męskiego chyba w naturze mam raczej pozbawianie ubioru czy dodatkowych stylizacji u kobiety, do niezbędnego minimum, tak żeby nie przedobrzyć. Bo jak to jest - nie chodzi o to żeby króliczka złapać ? :)
    Zostaję przy minimaliźmie. Pobudza się wyobraźnia w drugą stronę, taka broń kobiety, rad więc nie będzie :) Sukienka nadaje się do opętania właśnie takiej męskiej wyobraźni. W mojej powstaje wiosenno letni czas na morskiej plaży, w tej sukience kobieta z bosymi nogami leżąca na piasku i wspierająca się lekko na rękach spoglądająca na horyzont. Jeśli zabłąka tu się jakiś mężczyzna to niech ma się na baczności ;)

    OdpowiedzUsuń
  2. dzięki. i zdumiewające. czerń latem? jeśli kiedyś urzeczywistnię ten obrazek, to będzie koniec świata ;-)

    OdpowiedzUsuń
  3. chętnie bym podpowiedziała, ale na stylizacji znam się tak samo dobrze jak na mechanice samochodowej;-) natomiast bardzo lubię wpisywać się na postach;-)))))))
    H.

    OdpowiedzUsuń
  4. Mam wielką słabość do klasyki :) Właściwie czasami mi takie małe czarne na lale wskakują. Dziękuję za miłe słowa - Pani Niteczka

    OdpowiedzUsuń