Choć nie wiem, kto to jest,
I nie wiem, skąd go znam,
Czasem spotyka mnie
Jesienny śmieszny pan.
Parasol wielki ma
I zmartwień trochę też.
Przez pusty idzie park
W czerwony liści deszcz.
No dobrze, ale co dalej? Przecież Pan Jesienny nie pomyka tym parkiem w samym tylko parasolu? Musi mieć jakiś strój, trzeba go w coś ubrać. Może w koszulę w kratkę i sztruksowe wdzianko z wełnianymi rękawami? Albo lepiej w pasiastą bluzę na zamek i skórzaną kurtkę?
Jesienny lubi oryginalność, więc chyba ceni sobie tę manufakturę, która od kilku dobrych lat zadomowiła się w jego szafie. Bo chyba nie muszę dodawać, że wszystko, co przymierza Jesienny, sama mu uszyłam. Prawie wszystko, zgodnie z zasadami.
Jak przystało na rasową, ubierankową postać, Jesienny zachował pełen profesjonalizm: idealnie identyczną, nonszalancką postawę i minę zawodowego modela. No, może na koniec trochę się wymknął spod kontroli :-)
I proszę nie klikać uporczywie! Nic więcej nie da się z niego ściągnąć ;-)))
Musiałabym oznaczyć bloga jako "tylko dla dorosłych". I to też, zapewne, by nie pomogło, bo wśród metrykowych dorosłych pałęta się mnóstwo dzieciarni, skłonnej do niegrzecznej zabawy ze śmiesznym Jesiennym. Dlatego moja ubieranka nie daje szans na interakcję ;-P
Tutaj można sobie ubrać własnego Jesiennego Pana, w dowolnej wersji.
A wtedy spotkam go
I pójdę z nim przez park,
On będzie blisko tak
Mych rąk, mych warg.
Gdy świat pożółknie znów
I biała wzejdzie mgła,
Będziemy razem szli:
Jesienny pan i ja.
p.s.
K, do tej pory byłeś blogowym współtwórcą, a teraz awansowałeś na Kreatora!
W tej zabawie moja rola ograniczyła się do pomysłu i poprawiania kołnierzyka. Wielkie dzięki :-*
Swoją drogą, jestem odrobinę zaskoczona tym, że K nie zdecydował się na zmianę spodni :-)
Jak każdy szanujący się mężczyzna, (począwszy od mojego Ojca a skończywszy na Cher) K uważa, że ma bardzo zgrabne nogi ;-)