środa, 22 września 2010

Ostatni dzień lata



Sen na plaży. Człowiek zapada w niego jak w głęboki ocean. Mewy pokrzykują z daleka, z innego świata. Rozgrzane ciało. Ciepły piasek w zagłębieniach dłoni, na wargach. Pobudka jest trudna, jak mozolny powrót z wędrówki po wydmach. Trzeba odkleić spoconą skórę. Na ramieniu mokra pieczątka śliny. Twarz wymięta. Wszystko jakieś obce, nowo narodzone. Zagubiona we własnym ciele, upalona słońcem, zamroczona. W pierwotnym odruchu zmierzam do morza. Zanurzam ciało w chłodnej wodzie, w jednej chwili odzyskując samą siebie.

Uwielbiam ten stan. I ten sen bezdenny, w studni nieba. I przebudzenie pijane, pulsujące w skroniach. I roztapianie się w turkusowym szkle.
Morze działa na wszystkie zmysły równocześnie. Jak seks. Gęsta, sensualna, oniryczna aura. Pusta plaża, słońce w zenicie, tylko ja... I on. Dwie dusze, dwa ciała. “Ostatni dzień lata”.

Szukając tej sennej, zmysłowej atmosfery, pokusiliśmy się o remake fotosu z filmu. Na oryginale Jan Machulski w czarnym swetrze i Irena Laskowska w pasiastej, szerokiej spódnicy. W naszej wersji On występuje w bieli, (koszula i spodnie made by eMMa) a Ona w niespełnionym kombinezonie z niebieskiej bawełny. Te dwa kolory symbolizują wszystko, co w lecie najważniejsze - niebo i chmury, morze i fale. I trochę nostalgii.

Swoją drogą, niezły pomysł na popołudnie. Pozycja, jaką aktorka przyjęła na zdjęciu, jest piekielnie niewygodna. Trudna do uchwycenia. Podobnie jak nieobecne, melancholijne spojrzenie Machulskiego. Ta zabawa ma w sobie coś z Kamasutry i coś z przedszkola. Trudno też, cytując mistrza być jednocześnie twórcą i tworzywem, nie wspominając o jego dylematach związanych z czteroliterową częścią ciała.
Nasza fota epatuje widza przede wszystkim pierwszoplanową, wielką d... Wyszło zatem dość dosadnie erotycznie. Może to jednak też swoista metafora. Tyle nam lato pokaże, aż do następnej edycji.

p.s.
Proponuję jeszcze jedną zabawę. Tak, wiem, że “Ostatni dzień lata” to film o trudnych i smutnych sprawach, rozliczeniach z wojną i z wielką stratą. Ale może by tak pozwolić sobie na swobodniejszą interpretację? Wyobraźmy sobie, że On to zwykły człowiek, jedermann, każdy z nas. A Ona to lato...