
Łagodna, pogodna, dziewczęca B bojownikiem? Ale spróbujmy, może da się wyprowadzić to karkołomne porównanie.
Ku mojej wielkiej radości, specjalnie dla bloga, z odmętów szafy i pamięci, B wygrzebała ów strój oryginalny. Lata minęły od uszycia a on wciąż na chodzie.
Potocznie zwany przez właścicielkę pieluchomajtkami. Bawełniane, kombinezonowate wdzianko, ze skomplikowanym takielunkiem. Wiąże się toto troczkami na ramionach a potem plącze najpierw z przodu a potem z tyłu, kolejnymi sznurkami. Jakby powiedziała J - Można by tym pożeglować ;-)
Wzór bezczelnie odpatrzony z gotowej odzieży, odrysowany na podłodze. B wyposażyła go, od siebie, w koronkowy szydełkowy napierśnik, co dodało mu kobiecości.
Do tej pory uważałam, że pieluchomajtki są wyłącznie letnim, luzackim wariantem stroju typu casual. Plażowo-weekendowym. Ale niespodziewana sesja zdjęciowa skłoniła mnie do innego spojrzenia na swoje "dzieło".
Za tło posłużył nam mostek w przepięknym, nieszablonowym ogrodzie przyjaciół - Agnieszki i Irka z Bujakowa. Bliskie ogrodowe sąsiedztwo z tradycjami, zobowiązuje całą okolicę do wyjątkowych starań. Ale nawet właściciele tego barwnego kawałka ziemi i wody (kolorowych rybek w stawie) chyba nie spodziewali się, jaki potencjał drzemie w ich posiadłości.
Jak tylko B pojawiła się na mostku w swoich wyrafinowanych pieluchomajtkach, otoczenie zmieniło oblicze. Ogród zaczął przypominać japońskie drzeworyty. Jeden z tekstów dotyczących urządzania ogrodów japońskich (XI w.) mówi: ucz się od natury, lecz jej nie kopiuj. Trudne wyzwanie. Ale udało się. Plener zaakceptował swój nowy wizerunek i z wdziękiem przyjął pozę.
Dorzućmy świergot ptasząt, szum strumyka oraz zapach azalii, peoni albo wiśni. Ale i nie zapominajmy, że pod harmonijnym wizerunkiem kryje się zdecydowanie i bezwzględność przyrody. Oraz charakterek B. To nie wróżka z disnejowskiego lasu. B, w szerokich, powiewających nogawkach, zawiązana z każdej strony, w płaskich klapkach (pożyczonych od ogrodowej właścicielki), zajaśniała na tle ogrodu jak rasowy samuraj, jak rodzony kumpel Andżin-Sana :-)
Że bez miecza? I co z tego? B nie używa metalu jako oręża. Jej bronią jest uśmiech, za którym kryje się stalowa wola, poczucie obowiązku wobec pracodawcy, niezłomny kodeks honorowy i uczciwość. Taką kataną B radzi sobie lepiej, niż inni krzykiem i gniewem. Współczesny samuraj nie musi latać z obnażonym ostrzem po ulicach, to nie film. Od czasów Gandhiego i hippisów świat wie, ile można zdziałać łagodnością, optymizmem, wiarą w ludzi.
Zresztą, japońskie drzeworyty pokazują, że w Kraju Kwitnącej Wiśni te cechy od zawsze były w cenie. Dlatego naszego współczesnego, Beatkowego Bojownika otaczają postaci pełne subtelnej delikatności i swobodnej elegancji. Miłośnicy literatury, spokoju i przyrody... Tacy kulturalni samurajowie i ekologiczne gejsze. Bojownicy w słusznej sprawie. Dziś segregowaliby śmieci i spędzali niedziele na rowerowych przejażdżkach po lesie. I trzymaliby się z daleka od chamstwa, głupoty i/lub polskiej polityki.
No, wypisz, wymaluj, B ;-)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz